Temperatura powyżej 30 stopni, 5 dni wiatru powyżej 20 węzłów i 2 dni plażowania, turystyki i oglądania rafy. Już po tym pierwszym zdaniu czuć, że wyjazd się udał. Jak było dokładniej?
W lagunie jest kilka hoteli. Mieszkaliśmy w dwóch, położonych najbliżej laguny (Ibis i Hilton). Pierwsze co zrobiliśmy to zrzucenie butów i biegiem na plażę, żeby znów poczuć piasek bosą stopą ,odczucie – bezcenne.
Hotele ( Coralia, Hilton, SwissInn, Dahabeya ) położone są nad laguną , 2 km od miasta, tworząc swoistą enklawę z dala od miejskiego zgiełku i hałasu. Po pływaniu, chętnie wraca się do hotelu ,żeby odpocząć na basenie lub uciąć drzemkę na hamaku. Na kuchnię też nie mogliśmy narzekać bo nikt nie zaznał „zemsty faraona”.
Pierwszy dzień na wodzie, rozpływanie na windsurfingu i zajęcia kajtowe. Po południu wiatr siadł, więc z przyjemnością zalegliśmy na plaży wystawiając białą skórę na słońce.
Kolejne dwa dni armagedon. Wiatr powyżej 25 węzłów. Nie założyliśmy żagli większych niż 4.0m2 a wiało bezlitośnie przez cały dzień i noc. Kolejne dni 18-24 węzły ale do południa. Ostatni dzień 6 węzłów i czas na snoorkowanie na blue hole, wielbłądy i łapanie brązu.
Wieczorami videoanaliza, shisha i piwko w mieście, imprezy na plaży a nawet taniec brzucha z profesjonalną tancerką ale to zostaje wśród nas.
Podsumowując było wszystko co powinno być na aktywnych wakacjach. Był trening i czas na regenerację, był progres i powrót formy. Było bardzo wesoło, nie było tylko czasu na nudę. Sezon dobrze rozpoczęty. Szkoda ,że to był tylko tydzień a za oknem tu teraz pada śnieg.